wtorek, 20 kwietnia 2010

Takie tam drobnostki...

Na początku chcę pogratulować mojej Kochanej Siostrzyczce zdania egzaminu na prawo jazdy!!! Moja Kochana tegoroczna maturzystka zdała za pierwszym podejściem!

 GRATULACJE!!!

A teraz do rzeczy... Po ostatnich moich doświadczeniach stwierdzam, że prawdą jest stwierdzenie znane od pokoleń: "Człowiek uczy się przez całe życie". Ktoś dołożył do tego jeszcze ciąg dalszy: "a i tak głupi umrze", ale ja zdecydowanie bardziej wolę się  zajmować tą "ożywioną stroną". W ciągu ostatnich kilkunastu dni śmierć wystarczająco dużo razy objawiła się w moim życiu. Przybyło kilka nowych bolesnych "rys" na serduchu. Jednakże nie o tym chciałam pisać. Oj nauczyłam się kilku rzeczy, nauczyłam ostatnio... Zaprawdę powiadam Wam, w życiu nie spodziewałam się, że moje wykształcenie może być aż taką przeszkodą w znalezieniu pracy. Nagle okazuje się, że człowiek, który skończył studia do zwykłej pracy (przykładowo: sprzątanie, pomoc kuchenna, magazynier itp) nie nadaje się, bo MA ZA DUŻE WYKSZTAŁCENIE!!! Po takim tekście usłyszanym od potencjalnego pracodawcy poczułam się bezużyteczna i conajmniej jakby mi ręce obcięto, albo zdolność myślenia i mówienia odjęto. Wszystko na nie: studia: ŹLE!, kobieta: ŹLE!, bez doświadczenia: ŹLE! A ja się pytam: gdzie u licha mam zdobyć to doświadczenie jak mnie nie chcą, bo jestem baba, do tego po studiach i do tego bez doświadczenia? Na tym kółeczko się zamyka. Ci co szukali bądź szukają pracy wiedzą jak jest. Moja siostra (też po studiach) biega po Krakowie  z jednej rozmowy kwalifikacyjnej na kolejną rozmowę i w kilku miejscach usłyszała to samo co ja. Dowiedziałam się również, że mimo tych wszystkich pogadanek o równości płci w życiu zawodowym, to i tak stoję na nieciekawej pozycji, bo: "Pani to jest w wieku kiedy pewnie zechce rodzinę założyć i dzieci mieć...". Jak rodzina i dzieci w planach to fora ze dwora, bo wtedy trza  będzie zastępstwa szukać za kobietę na wychowawczym itp. A ja tylko pracować chcę...
Aktualnie jednakowoż mam ciągle nadzieję, że jakoś to będzie i produkuję CV i listy motywacyjne , coby jakiś człek zajmujący się rekrutacją przynajmniej moją skromną osobą zainteresował  się (zachwycać już się nie musi, zainteresowanie mnie satysfakcjonuje). 

Na polu robótkowym chwilowy zastój. Coś tam dziubię, ale jakoś zapału nie mam. Mam nadzieję, że wkrótce mi ten bezzapałowy nastrój przejdzie.

Wczoraj w jednym z moich ulubionych sklepików typu szwarc, mydło i powidło upolowałam zestawy kart passepartout z kopertami. Cena bardziej niż przystępna, a i z wykorzystaniem problemu nie będzie. Niecne plany wobec tych kart mam...


Moje roślinki budzą się powoli do życia, a ja czekam tylko na łaskawszą pogodę (czytaj: ciepełko), by zabrać się za działalność balkonową. Będzie to troszkę utrudnione, bo zarząd osiedla ma w planach malowanie drewnianych elementów balkonów, a co za tym idzie framug okiennych i drzwiowych. Bliższego terminu nie podano, wiem tylko, że 15 czerwca mają skończyć. W ubiegłym roku malowanie było w innym "rewirze", ale zeszło im całe lato. Oczywiście wszystko z balkonu ma być uprzątnięte, więc mam nadzieję, że wkrótce wymalują i się zawiną z naszego balkonu, a ja będę mogła w spokoju ryć w ziemi.



Storczykowi cuś wyrosło... Cieszy mnie to niezmiernie, bo już się obawiałam, że mi zmarnieje.



Truskawki przeżyły tę dosyć ostrą zimę i zaczynają cieszyć swoim widokiem.


Szczypiorek twardziel przeżył zimę na balkonie i wojowniczo stroszy swoje zielone pióra.



Moje "Tivoli" jak zwykle szaleje, co i rusz wypuszcza nowe pąki. Szkoda, że jego kwiaty żyją tak króciutko, tylko 2-3 dni.



A bluszczyk obrasta listkami w trybie ekspresowym.
Pozdrawiam wszystkich zaglądających na mojego bloga!



sobota, 10 kwietnia 2010

Spoczywajcie w pokoju...

10 kwietnia 2010
W katastrofie samolotu Tupolew 154M zginęli wszyscy znajdujący się na jego pokładzie, m.in.: Prezydent Polski Lech Kaczyński z małżonką i kilkadziesiąt osób pełniących najważniejsze funkcje w państwie. Do katastrofy doszło o godzinie 8.56 czasu polskiego na lotnisku wojskowym w Smoleńsku.

sobota, 3 kwietnia 2010

Wesołych Świąt!!!



Radosnych Świąt Wielkanocnych 
wypełnionych nadzieją budzącej się do życia wiosny, 
pogody w sercu i radości ze Zmartwychwstania Pańskiego 
oraz smacznego Święconego w gronie najbliższych!!!


 


Nadrabiam zaległości...

Powoli wracam do zwykłego rytmu dnia codziennego. Dziś skończyłam ostatnie ekspresowe przygotowania do Świąt Wielkanocnych, w których miałam znaczne opóźnienia z powodu wyjazdu do rodzinnego domku. Tegoroczna Wielkanoc nie będzie jednak tak radosna jak zwykle. Tuż po moim powrocie do Danii dowiedziałam się, że tragicznie zmarł brat mojej babci. Wszyscy strasznie to przeżywają, zwłaszcza moja babcia. W ciągu ostatnich trzech lat straciła mamę i dwóch młodszych braci. Dodatkowo ze względu na Wielkanoc wszystkie formalności strasznie się przeciągają...

Co do jaśniejszych stron życia, to moje kochane siostrzyczki sprawiły mi niezmiernie miłą niespodziankę :) W grudniu były moje urodziny, nie spodziewałam się żadnych prezentów, ani jakichś szczególnych obchodów tego dnia. Przyjeżdżam sobie  do domku w marcu, a tu zostałam zbombardowana zaległymi, przechowywanymi od grudnia (w głębokiej tajemnicy) prezentami. Słodyczami podzieliłam się z domownikami, a poniżej przedstawiam dowód na to, że najdroższe siostrzyczki bardzo dobrze wiedzą co rozraduje me serce i sprawi, że moja gębusia szeroko się uśmiechnie :)


KOCHANE MOJE DZIĘKUJĘ WAM SERDECZNIE!!! BUZIAKI!!!

[*] [*] [*]

Spoczywaj w pokoju! 

Ja tylko szukam odpowiedzi na pytanie: DLACZEGO? Dlaczego tak zdecydowałeś? Dlaczego wybrałeś to właśnie wyjście? Czy już miałeś dosyć? Czemu nie prosiłeś o pomoc? A może prosiłeś, a my nie widzieliśmy i nie słyszeliśmy? Dlaczego nie zapukał nikt na czas? Może mogło być inaczej? Tak wiele tych pytań i tylko jedna osoba zna na nie odpowiedź... Ta osoba zamilkła na zawsze i tylko zimny krzyż pozostanie... i łzy... i ból... i setki pytań zaczynających się od słowa: dlaczego? Modlę się byś, gdziekolwiek teraz jesteś, odnalazł spokój. 

Spoczywaj w pokoju!

"Licznikowa" nagroda :)

Kilka dni po moim wyjeździe do Polski dotarła do mojego duńskiego domku nagroda-niespodzianka, którą wygrałam "łapiąc licznik" u Splocika. Organizatorce dziękuję za wspaniałą zabawę i za te cuda, które otrzymałam. Brak mi słów, by opisać mój zachwyt i radość :) Poniżej przedstawiam wszystkie wspaniałości, którymi od mojego przyjazdu do domu, nieustannie cieszę oczy :) 

 Wszystko razem 

 Prześliczna żółciutka szydełkowa serwetka (ja nazywam ten kolor "kurczaczkowym"). SPROSTOWANIE: Dzięki Splocikowi taki serwetkowy "lajkonik" (znaczy laik) jak ja wie już, że serwetka wykonana na drutach :) Dziękuję autorce za oświecenie :) Chylę czoła przed zdolnościami :)

 
 Serweteczki i "przydasie"

Zakładka z "matematyczną" różyczką (w sam raz dla takiego "mola książkowego" jak ja)

Takie kartki świąteczne podziwiałam na blogu Splocika, a teraz jedna z nich raduje moje serducho :)

Splociku kochany: DZIĘKUJĘ!!!