niedziela, 21 marca 2010

Na starych śmieciach :)

Dzisiejszy post będzie trochę słodko-gorzki. Słodki, bo we wtorek dotarłam do rodzinnego domku i spędzę tu najbliższych kilkanaście dni :) :) :) Tak bardzo stęskniłam się za rodzinką, Tatrami, starymi kątami... Troszkę gorzko, bo jestem strasznie przeziębiona, tęsknię za moim lubym, nie mogę spędzać przed komputerem tyle czasu, ile bym chciała, jestem odcięta od moich hobbystycznych szpargałów :( W dziedzinie mojej radosnej twórczości chwilowy zastój, ale obiecuję, że się poprawię i wkrótce będę mieć coś do pokazania. 
Serdecznie pozdrawiam z (mam nadzieję niedługo wiosennego) Podhala!!!

piątek, 12 marca 2010

Cukierkowo :)

Sama nie mogę w to uwierzyć! A w co? Zostałam wylosowana w candy!!! Chyba nie jestem aż tak pechowa jak myślałam :)

1 marca Gazynia z blogu "Moje pasje, moje hobby" ogłosiła wyniki swojego candy. Jakaż była moja radość, gdy okazało się, że wygrałam II nagrodę, czyli komplet 55 serwetek! Dzisiaj odebrałam przesyłkę z nagrodą i poniżej prezentuję śliczne serwetki, które wygrałam.

Zapakowane:

Wszystkie razem:

Bardziej szczegółowo:


Organizatorce candy dziękuję za wspaniałą zabawę :)

Hurrra.... :)

No i udało mi się pozałatwiać ludzi i pogadać ze sprawami... tfu... pozałatwiać (nie wszystkie niestety) sprawy i pogadać z ludźmi (odpowiednimi i mam nadzieję nie mylącymi się). Kupiłam też bilety (na pociąg und samolot) i niedługo ściskając w ręce paszport polecę na chwilkę do Polski. Krótki to będzie pobyt, ale i tak strasznie się cieszę :) A wszystkie ostatnie biurowe i papierkowe perturbacje wynagrodziłam sobie spacerkiem do jednego z moich ulubionych miejsc: Bygholm Park. Poobserwowałam i nakarmiłam ptactwo, połaziłam trochę, podładowałam swoje akumulatorki i troszkę głębiej odetchnęłam (na tyle, na ile może głębiej odetchnąć cudzoziemiec, wciąż nie władający płynnie miejscowym językiem, mający tony papierów do załatwienia, usiłujący zrozumieć mentalność "miejscowych" i próbujący, jak to oni szumnie określają "czynnie integrować się ze społeczeństwem").

A poniżej kilka (no dobra, trochę więcej) fotografii z mojego spacerku :)


A poniżej ptaszek, który za szybko zwiał by zrobić mu bardziej precyzyjne zdjęcie, a jego nazwy niestety nie znam. Mam pewne podejrzenia co to za jegomość, ale pewna nie jestem... hmm...


Niedzielna wyprawa

W ubiegłą niedzielę w ramach dotleniania, rozruszania kości, poprawiania kondycji, wyjścia z zimowej skorupy i szukania zwiastunów wiosny, wybraliśmy się na pierwszą w tym roku dłuższą, pieszą eskapadę. Mój luby i ja bardzo lubimy tego typu wyprawy, więc jeżeli tylko mamy czas i pogoda dopisuje (czytaj: z nieba żaby nie lecą), zabieramy z sobą coś do picia, małą przegrychę i wyruszamy w drogę. 

Tym razem nasz wybór padł na sąsiadujące z Horsens: Tyrsted i Uth.

W Tyrsted zwiedziliśmy kościół i położony wokół niego cmentarz:



Ten średniowieczny protestancki kościół został wybudowany w stylu romańskim, a datę jego powstania szacuje się na około 1100 rok. W przedsionku kościoła znajduje się wmurowany kamień nagrobny pielgrzyma o nazwisku Peter Kæller (z około 1300 roku). Kościół w Tyrsted dla wielu wiernych jest punktem początkowym pielgrzymek do Santiago De Compostela. 
Co jest niezwykłego w pielgrzymce do Santiago de Compostela? Odpowiedź można znaleźć na stronie: http://www.camino.webd.pl/

W drodze do Uth:





W Uth odwiedziliśmy kościół i cmentarz.
Kościół ten został ufundowany w 1577 przez Karen Gyldenstjerne, drugą żonę (i wdowę) po Holgerze Ottesenie Rosenkrantzu, właścicielu pałacyku na wodzie o nazwie Boller. O Boller Slot napiszę innym razem, bo i tamże nie omieszkam się wkrótce wybrać (częściowo ze względu na ogród i park z bardzo starymi , ponad tysiącletnimi drzewami). W 1869 roku kościół przebudowano i finalnie stał się on przedstawicielem dzieła architektonicznego w stylu romańskim. W środku znajdziemy granitową chrzcielnicę z roku 1622, ołtarz z 1577 roku (odrestaurowany w 1724 roku), kazalnicę z roku 1732, organy z 1894 roku oraz grobowiec z sarkofagami między innymi fundatorki kościoła, jej męża, jego pierwszej żony i ich dzieci.

poniedziałek, 8 marca 2010

Być kobietą, być kobietą...

Dzień Kobiet
Janina Gałczyńska

Dzień 8 marca to kobiece święto.
Są uprzejmości, toasty, prezenty.
Każdy kwiat wręcza z twarzą uśmiechniętą,
choć zwykle bywa zły i nadęty.
Schodzą się goście, składają życzenia.
Solenizantka także uśmiechnięta.
Lecz chcę zapytać, tak dla przypomnienia,
czy o kobietach ktoś zwykle pamięta?
Że ostatnie spać idą, a pierwsze się budzą,
że wciąż pracują od świtu do zmroku,
że nieustannie dla swoich się trudzą,
a zauważane są raz w roku? 


Dziś Wam życzę, miłe Panie:
niech się życie lżejsze stanie!
Niechaj Wasi oblubieńcy
dziś w mydlinach zmoczą ręce,
obiad sami ugotują,
popiorą i poprasują...
Dzieci wezmą na spacerek,
kupią mleko, chlebek, serek...

  A Wy... przed TiVi z gazetką,
nie zmęczone nawet ździebko...
Potem, wziąwszy Was na ręce
w mig zaniosą ku łazience
i - włożywszy w wanny niecki
ślicznie Wam umyją plecki...
i zaniosą do alkowy..
(hmm... rytuał całkiem nowy...)
a gdy zetkną się dwa ciała
by ich... głowa nie bolała...
niechaj Wam, o miłe Panie
już na zawsze tak zostanie!