piątek, 12 marca 2010

Hurrra.... :)

No i udało mi się pozałatwiać ludzi i pogadać ze sprawami... tfu... pozałatwiać (nie wszystkie niestety) sprawy i pogadać z ludźmi (odpowiednimi i mam nadzieję nie mylącymi się). Kupiłam też bilety (na pociąg und samolot) i niedługo ściskając w ręce paszport polecę na chwilkę do Polski. Krótki to będzie pobyt, ale i tak strasznie się cieszę :) A wszystkie ostatnie biurowe i papierkowe perturbacje wynagrodziłam sobie spacerkiem do jednego z moich ulubionych miejsc: Bygholm Park. Poobserwowałam i nakarmiłam ptactwo, połaziłam trochę, podładowałam swoje akumulatorki i troszkę głębiej odetchnęłam (na tyle, na ile może głębiej odetchnąć cudzoziemiec, wciąż nie władający płynnie miejscowym językiem, mający tony papierów do załatwienia, usiłujący zrozumieć mentalność "miejscowych" i próbujący, jak to oni szumnie określają "czynnie integrować się ze społeczeństwem").

A poniżej kilka (no dobra, trochę więcej) fotografii z mojego spacerku :)


A poniżej ptaszek, który za szybko zwiał by zrobić mu bardziej precyzyjne zdjęcie, a jego nazwy niestety nie znam. Mam pewne podejrzenia co to za jegomość, ale pewna nie jestem... hmm...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz